Ogłaszam prywatną wpadkę tygodnia, a może miesiąca.
Dostałem zadanie: zestawić nadesłane materiały w folder reklamowy. Cóż, plastykiem nie jestem, ale jak tu się nie 'kolegować' z przełożonymi i nie realizować poleceń.
Zebrałem, złożyłem. Spodobało się średnio. Wśród uwag pojawiła się ta, że jest trochę 'łyso', czyli za dużo białego tła. Mnie to też irytowało, ale biorąc pod uwagę ograniczenia wydruku, zwlekałem ze zmianami. W końcu wrzuciłem obrazek jako tło (tj. pod litery). Wyglądało to nawet nieźle. Wydrukowałem... I okazało się, że jest samo tło. (Wydruk do PDFa uświadomił mi, że Word niekoniecznie respektuje wzajemne położenie 'w pionie' obiektów.)
Co robić -- po najmniejszej linii oporu wydrukowałem zrzut ekranu. Wyglądało to dobrze. Uradowany poszedłem na ksero, by uzykać kopie na właściwym papierze. Cieszyłem się tak przez kwadrans, aż w końcu odebrałem kopie. Bo na kopiach były czerwone wężyki sprawdzania pisowni z Worda (ortograficznych błędów nie było, ale nazwy urządzeń -- owszem)...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz