niedziela, 30 września 2007

sobota, 29 września 2007

Klakier

Klakier może zachęcić publiczność do oklasków.
A czy ktoś potrafi poprowadzić publiczność do okazania ciszy skupienia?

piątek, 28 września 2007

Powołanie

Wszyscy mówią, że należy iść za głosem powołania. Tyle, że co to znaczy? Na przykład ja zostałem powołany na sekretarza, a jedynym głosem w tej sprawie był głos opadającej kartki papieru z odpowiednim zarządzeniem...

czwartek, 27 września 2007

Wiedza

Szef przychodzi z 'kartką trójwymiarową' w ręce i pyta, co to za technologia. Rada starszych kolejno kręci głowami, aż czas przychodzi na mnie. Ja co prawda też nie wiem, ale wrzucam słowa potencjalnie kluczowe do wyszukiwarki i odnajduję odpowiedź: to technologia lentikularna.

Pytanie: czy ja to jest wiedza, czy nie? Skoro czegoś nie wiem, ale mogę szybciej się dowiedzieć, niż wiedzący sobie przypomną?

Na marginesie: ja coraz mniej wiem, a coraz więcej potrafię się dowiedzieć. Smucić się, czy cieszyć?

Jurassic Park

Twórcy "Jurassic Park" nie powiedzieli całej prawdy. Ukazali piękną katastrofę urządzoną przez zbyt sprytne i silne, czyli nazbyt wspaniałe zwierzęta.
Tymczasem park by upadł z innego, przemilczanego powodu. Otóż zauropody bardzo źle trawiły i wciąż zbierały się w nich gazy, uchodząc jednym, lub drugim końcem.
Inwestycja tak, jak widać, od początku by śmierdziała.

---
(To nie brzydko pachnący żart, ale najzupełniej prawdziwa informacja, z dokładnością do tego, na ile można wierzyć badaczom dinozaurów.)

środa, 26 września 2007

Chleb

Kolega poczęstował mnie chlebem.
Ciekawym, nie powiem -- ciemnym, z ziarnami w środku i ziarenkami czerniuszki na dobrze wypieczonej skórce. Smak był całkiem interesujący.
Gdy już zjadłem kawałek, kolega powiedział, że chleb upiekła jego żona.
Wyobraziłem sobie żonę kolegi. I smak chleba, który pozostał na końcu języka stał się jeszcze lepszy...

wtorek, 25 września 2007

Urodziny

J. ma urodziny. Dzisiaj. Albo jutro. A może pojutrze?
Zleciłem ten problem Poczcie Polskiej. Dostarcza kartkę w dniu urodzin. Albo dzień przed... Albo dzień po... W każdym razie to już ich sprawa.

poniedziałek, 24 września 2007

Sympatyczne towarzystwo: definicja

Towarzystwo jest sympatyczne wtedy, gdy za ciasna koszula przestaje wpijać się w ciało, opaska na kolanie przestaje tamować krew, a buty robią się miękkie i wygodne.

(Nie należy stąd wnosić, że w miłym towarzystwie staje akcja serca.)

niedziela, 23 września 2007

Raport z pewnego spaceru

Spłoszono:
10 gołębi,
10 wróbli,
6 sójek,
3 sroki,
1 kowalika,
1 wiewiórkę,
1 klarnecistę.

sobota, 22 września 2007

Bajka o pamięci

- W Katyniu komuniści zamordowali polskich oficerów, a my pójdziemy do innego kręgu, na prawo.
- Kto to jest, proszę diabła? Ten co się wiecznie uśmiecha?
- Wiesz, w Katyniu komuniści wymordowali polskich oficerów, a ten co się uśmiecha to Marcinkiewicz. W Katyniu komuniści wymordowali polskich oficerów, natomiast Marcinkiewicz dostał taką karę, bo ciągle szczerzył zęby do kamer.
- A dlaczego pan, proszę diabła, wciąż o tym Katyniu.
- W Katyniu komuniści zamordowali polskich oficerów, a ja to tobie powtarzam, bo nie chciałeś o tym pamiętać za życia. To tak jak z Katyniem, gdzie komuniści zamordowali polskich oficerów, to taki system karania…

piątek, 21 września 2007

Oczywiście!

Oczywiście powołanie się na oczywistość, to oczywista ucieczka od myślenia, argumentowania i krytycyzmu.
Oczywiście jestem przeciw oczywistościom!

czwartek, 20 września 2007

Bohaterka

Jaka jest bohaterka kryminału?
Nieatrakcyjna i atrakcyjna.
Ma włosy piękne i brzydkie.
Jej piękno rzuca się w oczy, ale nie wszystkim...
***
A ja sobie dotąd naiwny myślałem, że tak się pisze tylko horoskopy, by każdy potrafił odnaleźć siebie.
Przynajmniej jednak w sobie bohaterki nie odnajduję: nie jestem sześcidziesięcio-siedemdziesięcio kilogramową blondynką...

Przyczyny i skutki

Twarde buty i spacer -> bolące stopy.
Bolące stopy i łóżko -> zły sen.
Zły sen i siekiera -> nucenie Wysockiego.

wtorek, 18 września 2007

Ha, ha!

Dzwonię do przychodni:
-- Chciałbym się zarejestrować na godzinę 14:30.
-- Ha, ha, ha! --
słyszę szydercze w słuchawce.
-- Ha, ha, ha? --
pytam.
-- Ha, ha, ha! --
słyszę potwierdzenie w odpowiedzi.

poniedziałek, 17 września 2007

Zagadka

Co wyjdzie, gdy połączyć tajną technologię rosyjską, z tajną amerykańską, tajną francuską i tajną izraelską?
Odpowiedź: produkt made in China!

niedziela, 16 września 2007

Wątpienie

Może powinienem?
Idąc widziałem podejrzane wydarzenie -- przez murek przy wejściu do Skansenu przeskoczył dość młody mężczyzna z plecakiem i szybko odbiegł w kierunku zaplecza administracyjnego, zwalniając dopiero wtedy, gdy znalazł się niemal niewidoczny za drzewami. Samochód, który go przywiózł - Astra z Rudy Śląskiej w kolorze niebieski metalik, oddaliła się spiesznie.
Może powinienem kogoś zawiadomić?
Dlaczego to nie jest naturalne? Dlaczego się waham?

sobota, 15 września 2007

Albo albo

Wczoraj nie miałem aparatu.
I zaraz niebo stało się błękitsze, zieleń zieleńsza, chmury bielsze.
Patrzyłem oczami, a nie wyświetlaczem LCD.
Miałem czas by patrzeć jaki piękny jest ten świat.

piątek, 14 września 2007

Sit janua coeli

Błękitne niebo, szumiące drzewa. Aleja wśród drzew. I niknący zgiełk miasta.
I wśród zebranych szukam znajomej sylwetki. O! Tam mi coś majaczy! Nie... nie ta. Przecież jest w trumnie.

Sit janua coeli.

czwartek, 13 września 2007

Skupienie

-- Synku, a teraz będziemy cichutko!
-- Dlaczego mamo?
-- Bo widzisz idziemy zobaczyć sklep ze sprzedawcą!
-- Sklep ze sprzedawcą? Ale ja bylem w sklepie ze sprzedawcą! I wcale nie trzeba było być cichutko! Fajnie się jeździło z wózkiem!
-- Byłeś w supermarkecie. Tam nie ma sprzedawców, tam są kasjerzy. A my teraz idziemy do sklepu, gdzie jest lada, a za nią sprzedawca.
-- Lada?
-- No, taka deska, za którą stoi sprzedawca i sprzedaje.
-- Sprzedaje?
-- Sprzedaje: prosisz o jakiś towar, on bierze z półki i sprzedaje.
-- Ale mamo, chyba żartujesz! Jak on musiałby się nabiegać!

środa, 12 września 2007

Kamery

Miasto w promieniach zachodzącego słońca było dość bezludne. Przede mną ktoś szedł, jakiś mężczyzna o posturze zawodowego wojskowego z plecakiem. Na chwilę jeszcze ktoś trzeci się przyłączył. Ten ktoś nie był moim znajomym, ale wokół było tak pusto, nieprzyjemnie, że wolałem by ktoś szedł obok.

A ulice, pokryte granitową kostką były pustawe. Raz spotkaliśmy grupę wyrostków w bramie. Ale się rozeszli.

Z wyżej położonych dzielnic był piękny widok na centrum miasta i góry w oddali. A wśród uliczek dobiegał senny głos z głośników, przekazujący polecenia, ostrzeżenia i informacje władzy. Panorama miasta ukazywała ludzi, przestraszonych i speszonych wszechobecnymi kamerami. Dlaczego ich nie wyłączą – pomyślałem. Przecież nic prostszego! Podszedłem do pierwszej – wisiała nad moją głową, ale mogłem dosięgnąć i odłączyć kabelek z sygnałem. Potem do drugiej, trzeciej... Jedna z kolejnych była na placu, w specjalnym kiosku. Nic to – nie jestem osobą wysportowaną, ale jakoś wdrapałem się na dach i wyłączyłem ją od góry. Inni też to zaczęli robić – wyłączać kolejno kamery, które ich szpiegowały. Uznawszy, że tu moja rola się skończyła poszedłem do pałacu władcy.

Do pałacu dotarłem bez problemu. Duża willa nie była strzeżona, nie licząc pań sekretarek, których jednak nie było stać na aktywne działanie. Dalej odłączałem kamery chodząc od pokoju do pokoju. Aż znalazłem nie kamerę, ale kostki materiału wybuchowego umocowane jak kamera. Wyszedł wódz ze śmiechem – Ha! Jak rozłączysz, wylecisz w powietrze! Długo się nie namyślając związałem wodza w jego własną marynarkę, splątując mu ręce drutem, którym przymocowana była któraś kamera i powiązałem z kostkami – tak by nie mógł się ruszyć, nie powodując eksplozji. Po czym wolno odszedłem.

Wychodząc z pałacu trafiłem na przejeżdżający tramwaj. Jakiś murzyn mijał się ze mną w drzwiach. Zająłem wolne miejsce. Większość pasażerów nawet nie zauważyła, tylko jednak kobieta się uśmiechnęła porozumiewawczo – wyraźnie wiedziała, co zrobiłem. Z głośników napłynął ciepły głos: „Nowym prezydentem naszego państwa został Robert Mugabe.”

wtorek, 11 września 2007

News

-- Jak podaje nasz dziennikarz śledczy, biznesmen Arkadiusz M., doszedł do olbrzymich pieniędzy dzięki kontraktom z rządem. Halo, Stefan! oddajemy ci głos!
-- Dzisiaj rano, pod budką z piwem, przypadkiem podsłuchałem wymiany zdań między Pawłem C., bezrobotnym i Ireneuszem Ś., emerytem. Wynikało z niej, że Arkadiusz M., były pracodawca Pawła C., który był świetnie zaznajomiony z jego brudnymi interesami; zaś Ireneusz Ś., emerytowany budowlaniec, pracował kilka lat temu przy wznoszeniu siedziby firmy Arkadiusza M.
Z rozmowy jasno i w sposób zupełnie niedwuznaczny wynika, że Arkadiusz M., otrzymywał lukratywne kontrakty w zamian za łapówki, wręczane -- jak to wynika z materiałów operacyjnych, w zakładzie usługowym jego matki.
-- Czy wiadomo o jakie kwoty chodziło?
-- Jeszcze nie, aczkowliek obaj świadkowie twierdzą, że były one bardzo wysokie.
-- Sprawa zatem trwa?
-- Tak. Śledztwo ma charakter rozwojowy, staramy się ustalić wszystkie szczegóły, a także osoby urzędników, którzy przyjmowali łapówki.
-- Rozumiem. Dziękuję ci za relację. Tak oto nasi dziennikarze śledczy odkryli kolejną aferę.

poniedziałek, 10 września 2007

Poświęcenie

Jestem gotów się poświęcić. Jeśli ktoś ma dla mnie podwyżkę, darowiznę, czy inną propozycję, to jestem gotów to przemyśleć i poświęcić się ją przyjmując. A co mi tam! Nawet takie rzeczy robi się z miłości do bliźnich!

niedziela, 9 września 2007

Zakupy w dzień święty...

Poszedłem do skansenu. Kupić chleb. Zaraz wracam.

Byłem na wykładzie, czyżby sen proroczy?

Byłem na wykładzie, który prowadziła jakaś posłanka PiS. Ale jako profesorka była dobra – wykład był ciekawy, zabawnie prowadzony i sporo mnie nauczył. Zdobyła serca słuchaczy. Tyle, że ja z niepokojem zerkałem na zegarek – spieszyło mi się na pociąg. W końcu nadszedł koniec i w żartach pani profesor chciała się z nami umówić na kolejny wykład. I wtedy zdałem sobie sprawę – nie wiem jak i skąd, ale bardzo, bardzo wyraźnie, że kolejnego wykładu nie będzie. Bo nie będzie już więcej pani profesor, posłanki z PiSu.

sobota, 8 września 2007

Wieloznaczności Grażyny Sz.

Nasz konkurs jest najważniejszym po Chopinie i Wieniawskim organizowanym w naszym regionie.

piątek, 7 września 2007

Wariacje Gouldowskie

Gould jest Gouldem jest Gouldem.

Ty, który wchodzisz
Pożegnaj się z Gouldem.

Gould albo nie Gould -
oto jest pytanie!

Bachu, ojczyzno moja!
Ty jesteś jak bogowie,
Ten tylko się dowie
Jako smakujesz
Kto Goulda słuchał.

Kończ waść i lepiej Goulda posłuchaj!

Sto mil od brzegu,
Sto mil przed brzegiem,
Słuchałem Goulda z płyt
Jednym szeregiem.

Znasz-li ten kraj,
Gdzie Gould grywał,
A żywicą pachną lasy?

Reszta jest Gouldem.

Rozeta i Beethoven

Jak w gotycką rozetę wpisać Beethovena?
Albo jak w Beethovena wpisać rozetę?
Odpowiedź:
Missa Solemnis!

środa, 5 września 2007

Cudzysłów

Cudzysłów powinien się nazywać 'niedosłów'. Bo piszemy go zawsze wtedy, gdy brakuje słów własnych, lub słów właściwych. Czyli, gdy brak nam słów.

wtorek, 4 września 2007

Kraków -- Wrocław

Miałem jechać do Wrocławia na koncert. Ale jakoś stwierdziłem, że po drodze będzie mi odwiedzić Kraków i zerknąć tam do muzeum, a potem -- coś o 15:40, czy jakoś tak, wsiąść do pociągu do Wrocławia.
Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Szwędałem się spokojnie po muzeum, oglądałem sztukę współczesną, a czas płynął. Ale nie spieszyło mi się, bo do 15:50, czy 16:00 było go jeszcze dużo. Po co się spieszyć? Lepiej kupić pocztówkę, czy coś zjeść przed wyjazdem.
Była 15:50 i udałem się na dworzec, bo powoli zbliżał się czas wyjazdu pociągu. Jeszcze tylko zerknąłem do notatnika, o której mam pociąg.
O 15:40!
Uciekł!
Następnym nie zdążę na koncert!
Dzwonię do znajomego:
- Słuchaj, czy nie mógłbyś mi pomóc? Nie zdążyłem na pociąg, a muszę jechać do Wrocławia. Późniejszym nie zdąże!
- Hm... zaraz wyjadę. Ale czy ty pracujesz we Wrocławiu?
- Taaak... --
tu przez mojgą głowę przechodzi wątpliwość, że jakoś pierwsze słyszę, żebym pracował we Wrocławiu, ale jeśli we śnie tak twierdzę, to chyba prawda... Może dopiero mam tam pracować od września?.
- Bo widzisz, ja mam interesy w tamtejszym środowisku.
- Ale ja jeszcze jestem nowy, słabo znam ludzi.
...

poniedziałek, 3 września 2007

Twarz

W gazecie zdjęcia. Na zdjęciach skąpo odziane dziewczęce ciała, odsłonięte brzuchy, półprzezroczysta bielizna.
Podpis: nowe twarze.
Dobrze, że napisali o co chodzi, bo dalej wpatrywałbym się nie tam gdzie trzeba...

Zaufanie

Nie ufam X. Nie potrafię mu zaufać, bo jeszcze nie widziałem jak kłamie. Gdy poznam jego kłamstwa, będę wiedział kiedy i jak mu ufać. Ale jeszcze tego nie wiem.

niedziela, 2 września 2007

Czekają

Czekają, czekają... zruinowane miasta na dysku komputera na odbudowę i doczekać się nie mogą.
I jak tu wyjaśnić właścicielowi, że gra nie ucieknie, że czas, gdy on śpi, pracuje, wypoczywa na łonie przyrody, mocno śpi na łożu twardego dysku?

sobota, 1 września 2007

Może morze?

- Przepraszam, pan jest nietutejszy, prawda?
- Tak.
- Bo widzi pan, mam taki problem, mieszkam tu od urodzenia i nie wiem, czy z mojego miasta widać morze…
- Hm… wie pani, myślę, że z wyższych budynków, albo z okolicznych wzgórz widać. W końcu jest ono niedaleko – tuż za czeską granicą.