piątek, 15 maja 2009

Skojarzenia

Opowiadam koledze:
-- Czytam ciągle "Stulecie detektywów". Skończyłem rozdział o toksykologii -- fascynująca była historia pewnej Francuzki, która była podejrzana o to, że zamordowała dwóch mężów, teściów i parę innych osób arszenikiem, tyle że arszenik był jedynym dowodem -- w zwłokach znaleziono śmiertelne dawki arszeniku, ale i tak dwa razy ją uniewinniono, gdyż obrona dowodziła istnienia możliwości, że arszenik dostał się do zwłok po śmierci... [...] Zresztą jeśli chodzi o ukrywanie 'trucizny', to ciekawy był przypadek pewnego angielskiego pielęgniarza. Zgłosił, że żona zmarła kąpiąc się w wannie, gdy on spał i choć, gdy wstał i próbował ratować było już za późno. Ale podejrzane się wydało pilicjantowi, że opowiada o ratowaniu żony w wannie, a ma suchą pidżamę. Zbadali więc jej ciało i okazało się, że ma na pośladkach dwa nakłucia. A w pobliżu nakłuć stwierdzono duże ilości insuliny... Zaraz! Muszę zadzownić do przychodni po receptę na insulinę dla Babci!

***

I już wychodzę od lekarza, gdy tak na pożegnanie opowiada mu, jak to o mały włos nie zapomniałem się zarejestrować w przychodni, i jak pomogła mi historia o morderstwie przy pomocy insuliny. Lekarz się śmieje, a potem mówi:
-- Insuliną można zabić!
-- Wiem!
-- odpowiedziałem...

Brak komentarzy: