Jedzie trzech kumpli. Jeden opowiada o znajomym, który miał świadkować na ślubie i w związku z tym musiał udać się do spowiedzi. Spisał sobie grzechy na kartce, wyuczył sie ich na pamięć i poszedł... Tyle, że w stresie przy konfesjonale wszystko zapomniał... Ksiądz nie chciał dać rozgrzeszenia, więc ów świadek:
się wk…, wziął kartkę, dał księdzu i dostał rozgrzeszenie. A potem była libacja.
Ech… a kiedyś to się mówiło: i ja tam byłem, miód i wino piłem, albo żyli długo i szczęśliwie…
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz