sobota, 29 listopada 2008

Patrząc z niedowierzaniem

Załatwiam drobną sprawę, a za panią, która mnie obsługje stoją ksiażki. Autorka jednej z nich nazywa się kropka w kropkę tak jak koleżanka z pracy*. Proszę więc panią, czy nie pozwoliłaby mi sfotografować okładki z bliska -- w końcu koleżanka na pewno by się ucieszyła z publikacji i zademonstrowała dyrekcji by uzyskać jakąś premię. W odpowiedzi słyszę:
-- Ale tak nie można!
Myślę, że pani żartuje, jak i ja, w końcu to nie był wykrzyknik oburzenia. Proszę jeszcze raz. I słyszę to samo. Stanowczo, choć bez oburzenia. Pytam:
-- Dlaczego?
-- Bo chyba nie można. Jakieś prawa autorskie do okładki?

Ale z daleka pozwoliła sfotografować. Tyle, że nie wiem, czy z daleka koleżanka odczyta swoje imię i nazwisko.

---
*) Podawanie imion i nazwisk kolegów/koleżanek z pracy oczywiście nie wchodzi w grę na blogu.

2 komentarze:

Fio pisze...

Trzeba było powiedzieć, że to "dla znajomej na bloga". Tak jak z filiżankami ;)

PAK pisze...

Obawiam się, że efekt byłby ten sam.
Swoją drogę w sąsiedztwie serwują kawę w filiżankach. Muszę kiedyś jakąś zamówić :)
(O ile nie okaże się, że nie wolno fotografować, bo twórca filiżanek dba o prawa autorskie.)