Ech... człowiek musi się czasem najeść wstydu. Nie wiem, czy wstyd działa wyszczuplająco... Obawiam się, że nie, a szkoda -- przynajmniej coś by dał.
Otóż wczoraj poszedłem z pustym portfelem (nie licząc karty) do księgarni. Wybrałem dwie książki i idę do kasy. I przy kasie opada mnie paskudne wrażenie, że nie pamiętam PINu. Próbuję -- źle. (Teraz wiem, że wstukałem PIN z komórki.) Próbuję jeszcze raz, bo mam jakiś przebłysk. Znowu źle. (Teraz wiem, że trafiłem już w cyfry, ale nie w kolejność.) Odgrażam się, że pójdę do bankomatu, bo wiadomo -- wyuczyłem się pewnej klawiatury. Ale przy bankomacie kolejka, zresztą nie mogę trzeci raz strzelać (choć już zaczęło do mojej pamięci docierać jaki mam PIN) -- sprawdzę w domu.
Sprawdziłem. Wiem. Przetestowałem na bankomacie. Chyba muszę regularnie ćwiczyć (teraz miałem trzy tygodnie przerwy w stosowaniu karty), by wpadek uniknąć w przyszłości.
No i dzisiaj idę znowu do księgarni. Z gotówką, na wszelki wypadek...
PS.
Swoją drogą dużo tych pinów. Nawet jeśli zrezygnowałem z innych kart i używam tylko jednej.
Bank -- numer użytkownika, hasło, hasło telefoniczne.
Praca -- drzwi i alarm -- trzy różne zestawy liczb.
Komórka -- PIN.
Karta -- PIN.
PS.2.
Gdyby PINem był PESEL, to bym pamiętał...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
8 komentarzy:
Taaa... Aż za dobrze wiem, jak to jest. Przytrafiło mi się to samo. co prawda nie w księgarni, tylko w zwykłym markecie, ale wstyd jest wstydem. Wszędzie taki sam.
Przez trzy dni nie mogłem sobie przypomnieć, a nie miałem gdzie sprawdzić. A później mnie oświeciło. Tak nagle, bez przyczyny, ani ostrzeżenia.
PS A ja się cieszę, że wstyd nie wyszczupla, zwłaszcza teraz. Bo by mnie w ogóle widać nie było...
To ja już wolę dietę...
Ach, widzę że trzeba dać ogłoszenie -- oddam 20 kg żywej wagi w dobre ręce, czy co tam kto woli.
Gdyby tylko w ręce ją dać, to mogłaby z tego słoniowatość powstać. :/
No to na przednią łapę*!
--
*) Żubra dzisiaj spotkałem. Żubra, dwie żubrzyce (?) i jedno żubrątko.
Dwa Żubry i spokój. ;)
Taa...
W piątek widziałem taki spokój. Dwa żubry po żubrach wsiadły do tramwaju, wymusiły na paniach (nie żubrzycach, wracających z pracy przedstawicielkach homo sapiens sapiens) ustąpienie miejsc, bo są bardzo ciężko chorzy, a lekarze nie chcą im łapy (tylnej) leczyć... A potem zasnęli i był spokój.
Czyli jednak reklama nie kłamie. ;)
Prześlij komentarz