Idę sobie ulicą, a tu stoi kolejka. Po co stoi? Po "Izraela w Egipcie". Poszedłem, by wytłumaczyć, że Izrael nie jest w Egipcie, że nie znają się na geografii, że jest na wschód od Egiptu, choć graniczy. Powiedzieli, że wiedzą i wskazali miejsce. Siedzące.
Siedzę i patrzę, a przed ołtarz wchodzą ludzie. Już nie dzieci, ale jakby w mundurkach inspirowanych reformami Romana Giertycha -- panie w białych bluzkach, ciemnych spódnicach, panowie na białych koszulach mieli takie staromodne kurteczki. A potem przyszedł ubrany na czarno nauczyciel, machał rękami, jakby pytał: "Gdzie jest Izrael?" A klasa popiskiwałą, raz z jednej, raz z drugiej strony, jakby upierając się, że Izrael jest w Egipcie. Nauczyciel nie wytrzymywał, brał uczniów po jednym, po dwóch, a oni ciągle w tę samą piosenkę...
I tak po dwóch godzinach skończyła się ta pantomima edukacyjna... Ale, żeby człowiekowi powiedzieli, gdzie Izrael jest, to już się nie doczekałem...
---
(Inna relacja też, mam nadzieję, powstanie.)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz