Gdy sprzątałem po malowaniu zadziwiła mnie dobiegająca z zewnątrz muzyka. Wyjrzałem w końcu przez okno, a tam... grupa cherleaderek ćwiczyła. Wcale efektownie!
Oczywiście zrobiłem zdjęcie. Ale... jakoś uświadomiłem sobie, że choć dostrzegam cherleaderki jako atrakcję, to jednak głównie jako niezwykłość, a nie coś pociągającego oko erotyczną atrakcyjnością. Tymczasem dziewczęta z pomponikami mają bardzo wielu entuzjastów, jak można zgadywać, stanowią częsty element fantazji...
Dlaczego u mnie nie ruszają? Primo, fascynuje to, co się widuje. (Jak nauczał Hannibal Lecter, co podaję dla zapominalskich.) A cherleaderki są u nas rzadkością. Secundo, dziewczęta, nawet zgrabne i ładne, ale ubrane jednakowo, jednakowo się zachowujące... Gdzie tu miejsce na indywidualność? Przecież kobiety nieprzypadkowo starają się ubierać inaczej niż ich koleżanki w towarzystwie... Czym tu się zachwycać?
---
Oczywiście, jestem pod wrażeniem sportowego treningu, którzy przy okazji ćwiczeń dziewczęta zaliczają.
sobota, 5 września 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Dobra dobra ;)
Prześlij komentarz