środa, 4 kwietnia 2007

Sen: pociąg

Biegłem ze spotkania na pociąg – miałem tylko 10 minut, a jeszcze nie byłem na dworcu. Brak zapalonych latań nie ułatwiał szybkiego marszu. Szczęśliwie światła mieszkań, sklepowe wystawy i reklamy oświetlały drogę.

Już byłem na dworcu – jeszcze tylko musiałem wpaść do kasy, bo bilet z rezerwacją miałem na kolejny pociąg, odchodzący za kilka godzin. Wpadam do kasy i proszę o zmianę miejscówki.
- Na pana miejscu bym się nie przejmowała, tylko poszła do kierownika pociągu, że nie zdążyłam zmienić biletu. Ale zaraz? Niech pan pokaże ten bilet? A dlaczego on jest z Warszawy do Gdyni, skoro jedzie pan do Gliwic? Wie pan co? A to są może kuszetki?...
I wtedy usłyszałem dźwięk odjeżdżającego pociągu...

Brak komentarzy: