poniedziałek, 21 stycznia 2008

Chwilo trwaj!

Faust udał się na koncert. Utwór był fascynujący -- Faust przeżywał go całym jestestwem, by w końcu w orkiestrowym tutti, pełnia radości wypełniała jego pierś. Krzyknął:
-- Chwilo! Trwaj!j
I wszystko stanęło. W powietrzu wciąż wibrowały te same dźwięki grającej orkiestry. Wciąż te same. I wciąż te same. I wciąż te same. Jakby coś się zacięło.
-- Coś jest nie tak -- pomyślał Faust. Dźwięki wciąż trwały, co zaczęło go irytować. Na dokładkę zaczęło coś swędzieć i chciał się poprawić, ale nie mógł. Dźwięki wciąż trwały.
-- Co jest, do diabła! -- pomyślał Faust.
-- Już wyjaśniam! -- pospieszył z wyjaśnieniem głos Mefistofelesa, który pojawił się nie wiadomo skąd. -- Właśnie umarłeś, a twoją duszę wzięliśmy do piekła. Zgodnie z umową. Zresztą chciałeś, by ta chwila trwała?
-- Tak, ale...
-- No właśnie! Teraz będzież przeżywał ją przez całą wieczność w piekle!
-- Ale... Ale to wcale nie jest przyjemne!
-- Widzisz, na podstawie międzynarodowych traktatów musieliśmy porzucić te prytmitywne torutury -- no wiesz, piece ogniste, morza siarki... Teraz mamy piekło nowoczesne. Człowiek dostaje w nim to, czego pragnie całym jestestwem. My mu pomagamy to osiągnąć. A gdy to dostanie, staje się to jego przekleństwem.
-- Rozumiem, ale to...
-- Nic już więcej nie powiem. Rozmowa z tobą byłaby naruszeniem wiecznej męki i nieuczciwą wobec innych potępionych rozrywką. Teraz możesz to sam przemyśleć. Masz duuużo czasu. Żegnam!

Brak komentarzy: