Jak byliśmy mali, to były jeszcze lata pięćdziesiąte, przyprowadzano nas ze szkoły do filharmonii. No, ale jak człowiek jest w tym wieku to o czym myśli? Nie uważaliśmy, byliśmy przekorni... wie pan, na przykład, gdy należało bić brawa muzykom siedzieliśmy cicho; a gdy przyszli przesuwać fortepian, to myśmy bili brawo... Ale i tak coś w człowieku zostało -- niektórzy chodzą na koncerty do dziś. Albo tu chodzi taki pan, regularnie -- osiemdziesiąt pięć lat, a wciąż chodzi. Ale po cichu mówi, że nie ma ochoty, tylko żona go zmusza...
(Z opowieści filharmonicznego sąsiada.)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz