-- Żeby prowadzić ten program wstają chyba państwo o nieludzko wczesnej porze?!
-- Muszę wstawać bardzo wcześnie, by jako kobieta dobrze wyglądać w pracy.
-- Wstaje pani może już przed szóstą?!
-- Tak. O piątej... piętnaście po piątej...
-- A ja się wcale nie kładę spać!
(Wielce podobną, bo nie identyczną, gdyż cytuję z pamięci, rozmowę usłyszałem w TVP. Że sam w pracy jestem o siódmej i wstaję o 4:45, więcej -- znam ludzi do pracy wyjeżdżających o 5, czy 5:30, telewizyjne 'męczeństwo' prezenterów wydaje mi się... niczym co wymagałoby wykrzykników na antenie.)
czwartek, 3 kwietnia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
Ja bym do nich zadzwonił i się wyżalił. ;)
Nie chodzi o żalenie. Chodzi o ton. Nie widzę nic złego w pytaniu o tryb życia związany z prowadzeniem porannego programu, ale prowadząca wywiad zachowywała się tak, jakby pierwszy raz w życiu usłyszała, że można wstać z łózka przed południem. Ba! Przed ósmą rano. Rodziło się więc we mnie pytanie, jak bardzo oderwana od życia wielu Polaków jest telewizja. Zresztą nie tej jeden raz -- reportaż o tym, że pod Poznaniem bywa tłok w pociągach (jakiś czas temu w Teleekspresie) też mnie podobnie zadziwił.
Racja. W silniku samochodowym (między innymi) też są tłoki. A jakoś nikt o tym reportaży nie robi. ;)
Prześlij komentarz