Jechaliśmy za Kubicą. Cztery zamaskowane bolidy (w końcu trzeba przejechać z jednego toru na drugi, a po drodze zatankować na stacji benzynowej), a potem my – w czterech normalnych samochodach. Coś leciało w radiu – chyba o nowych esejach Kołakowskiego. Choćby o tym, że nawet święci mają swoje wady i z szacunkiem do nich należy uważać.
Gdy dojechaliśmy był obiad. Obok siedział Gustaw Holoubek. Coś mu się z nosem stało, jakby w Chinatown. I zaczął rozmawiać o esejach Kołakowskiego, choć nie wymienił jego nazwiska. Tak jakby chciał mi zaimponować przeczytaną właśnie mądrością. Ale ja już wiedziałem. I miałem obmyślane repliki. Gdy więc pochwaliłem świętych i usłyszałem w odpowiedzi po łacinie, że święci to też ludzie, ze zwykłymi przywarami, odpowiedziałem:
- Ale święci to też ludzie, a ludzi należy szanować. Wszystkich.
Co wywołało u rozmówcy chwilę zadumy, po czym wskazał na mnie palcem i rzekł:
- Trzymaj się tego młodzieńcze, a nie pożałujesz.
A potem był rosół. I pobudka.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz