piątek, 24 sierpnia 2007

Pan i gołębie

Pod kościołem naprzeciw mnie szedł starszy pan, mimo ciepłego dnia w grubej kurtce i czapce na głowie. Obrócił się do gołębi na dachu i wezwał je zamaszystym gestem. Gołębie zaczęły się zlatywać – było ich naprawdę dużo, więc powtórzył ten gest do pozostały, a potem jeszcze raz i jeszcze... A gołębie zlatywały się by usiąść u jego stóp.

(Ta notka nie ma mieć pointy na temat tresowania gołębi. Ona ma być tylko śladem obrazu, który wciąż wraca mi przed oczy – zapraszających gestów i gołębich skrzydeł.)

Brak komentarzy: