Kolega poczęstował mnie chlebem.
Ciekawym, nie powiem -- ciemnym, z ziarnami w środku i ziarenkami czerniuszki na dobrze wypieczonej skórce. Smak był całkiem interesujący.
Gdy już zjadłem kawałek, kolega powiedział, że chleb upiekła jego żona.
Wyobraziłem sobie żonę kolegi. I smak chleba, który pozostał na końcu języka stał się jeszcze lepszy...
środa, 26 września 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz