wtorek, 4 września 2007

Kraków -- Wrocław

Miałem jechać do Wrocławia na koncert. Ale jakoś stwierdziłem, że po drodze będzie mi odwiedzić Kraków i zerknąć tam do muzeum, a potem -- coś o 15:40, czy jakoś tak, wsiąść do pociągu do Wrocławia.
Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Szwędałem się spokojnie po muzeum, oglądałem sztukę współczesną, a czas płynął. Ale nie spieszyło mi się, bo do 15:50, czy 16:00 było go jeszcze dużo. Po co się spieszyć? Lepiej kupić pocztówkę, czy coś zjeść przed wyjazdem.
Była 15:50 i udałem się na dworzec, bo powoli zbliżał się czas wyjazdu pociągu. Jeszcze tylko zerknąłem do notatnika, o której mam pociąg.
O 15:40!
Uciekł!
Następnym nie zdążę na koncert!
Dzwonię do znajomego:
- Słuchaj, czy nie mógłbyś mi pomóc? Nie zdążyłem na pociąg, a muszę jechać do Wrocławia. Późniejszym nie zdąże!
- Hm... zaraz wyjadę. Ale czy ty pracujesz we Wrocławiu?
- Taaak... --
tu przez mojgą głowę przechodzi wątpliwość, że jakoś pierwsze słyszę, żebym pracował we Wrocławiu, ale jeśli we śnie tak twierdzę, to chyba prawda... Może dopiero mam tam pracować od września?.
- Bo widzisz, ja mam interesy w tamtejszym środowisku.
- Ale ja jeszcze jestem nowy, słabo znam ludzi.
...

Brak komentarzy: