W moim mieście wszystkie przychodnie 'pierwszego kontaktu' sprywatyzowano. I jest dobrze. Na przykład dzisiaj dzwonię do przychodni:
-- Dzień dobry, PAK przy telefonie. Chciałem zapytać jak państwo jutro i pojutrze pracują?
-- Normalnie.
-- A pan doktor S jest jutro...
-- Popołudniu.
-- Pytam, bo pan dr S. wysyłał mnie na badania, a ja powiedziałem, że zrobię je przy okazji urlopu i właśnie od jutra mam urlop...
-- Ale w piątek nie jeżdżą. Badań nie będzie... Ale zaraz, zapytam doktora.
(Słyszę przez nieodłożoną słuchawkę:
-- Panie doktorze, podobno pan PAK obiecał badania?
-- Komu?
-- PAK, no od K.
-- Acha... no tak -- tu następuje wymienienie z pamięci tego, co mam mieć przebadane.)
-- To może zrobimy tak -- pan przyjdzie jutro do 8:30 i pana przebadamy, a popołudniu zgłosi się pan do lekarza.
-- Ale od której?
-- Do 8:30.
-- Ale od której?
-- Od siódmej.
-- Dobrze, będę na siódmą.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Prześlij komentarz