Prasując koszulę oglądam sobie jak Niemka, z towarzyszeniem niemieckiej orkiestry, niemieckiego dyrygenta i w ogóle w niemieckim Lipsku gra Koncert skrzypcowy Mendelssohna. I przebiega mi przez głowę myśl: To się Hitler w grobie przewraca!, natychmiast skontrowana przez drugą, że nie ma co i nie ma w czym się przewracać.
I wcale nie była to myśl radosna, triumfalna z anichilacji arcyzbrodniarza. Bo dominującą nutą był w tym lęk ulotności.
sobota, 14 marca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
No popatrz, a ja myslałam, ze na koncu będzie, ze spaliłes koszulę!
:D
Zdołałem 'rozpęknąć' szybę na stole żelazkiem (ale to parę tygodni temu). Koszuli w życiu nie spaliłem. Cóż, na wszystko przyjdzie pora :)
Prześlij komentarz