niedziela, 7 października 2007

Malarz słów

-- Może by pan też nam pomógł?
-- Ja?
-- Tak, proszę, oto pędzel.
-- Ale proszę pana, ja nie jestem malarzem. I jeszcze odmalowywać zabytkowe rzeźby z ołtarza?
-- Nie trzeba być malarzem -- wystarczą dobre chęci. Tu jest wszystko wyjaśnione, co i jak. Trzeba tylko tą farbą pomalować odtąd dotąd. Inni turyści też nam tak pomagają, widzi pan?

Widziałem. Wziąłem do ręki pędzel i probowałem malować. Tyle, że jakoś farba nie pokrywała całej pomalowanej przeze mnie powierzchni. Podszedł pan-obsługujący:
-- Co pan robi?
-- Sam pan widzi -- maluję i maluję, a nie wychodzi.
-- Może są jakieś pęknięcia? Hm... nie widzę.

I odszedł, by powrócić z czymś w ręku po chwili.
-- A może pan spróbuje malować na tym?
Wziąłem przedmiot i zacząłem mazać go pędzlem. Zamiast plam farby zaczęły się pokazywać litery i jakieś dziwne przesłanie.
-- Jak pan to robi?! -- zdziwił się pan z obsługi. -- Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Co to za słowa?
...
Sprawa się rozniosła. A ja wciąż maczałem pędzel w farbie i pokrywałem powierzchnie tajemniczym przesłaniem, które nie wiem skąd pochodziło, choć coś słyszałem jak teologowie mówili o posłaniu od Boga.

Brak komentarzy: