środa, 31 października 2007

Zgłoszenie

-- Ja bardzo przepraszam, ale pan się złgasza tak... retorycznie, czy na poważnie?

wtorek, 30 października 2007

Złota rybka

Rano czytałem:
Złapał teksańczyk złotą rybkę, a ta do niego:
-- Jestem małą złotą rybką, spełnię tylko jedno życzenie.
-- Dobrze. Chcę Chevroleta Corvettę.
-- Uhm. A na raty, czy w leasingu?


Co można dodać?

-- Złota rybko, chcę odbyć podróż dookoła świata!
-- Ale ja jestem małą złotą rybką, tego nie potrafię...
-- To zrób ile możesz!
-- OK. No więc dojedziesz dzisiaj do pracy...


-- Rybko, złota rybko, chciałbym mieć władzę, co by Polską rządzić!
-- Ale ja jestem małą złotą rybką...
-- Ale coś chyba dla Polski zrobić możesz? To twój patriotyczny obowiązek!
-- Coś mogę, ale tych dwóch bliźniaków z twojego otocznie usunąć nie potrafię...


-- Rybko, złota rybko, a ja chciałbym, żeby tej jedynki w dzienniku nie było...
-- Ale ja jestem małą złotą rybką, a edukacją się zajmuje dżin z lapy Alladyna.
-- Ale bardzo proszę!
-- No dobrze, zrobię co mogę. Plus przy jedynce wystarczy?

poniedziałek, 29 października 2007

Derby

GW pisze:
Wisła w ciągu tygodnia wygrała dwa najważniejsze mecze w sezonie. Najpierw zwyciężyła w derbach Krakowa, a w niedzielę w derbach Polski.

Słownik pisze:
derby rzeczownik, rodzaj niemęskoosobowy
(1.1) rodzaj angielskiej gonitwy dla koni;
(1.2) sport spotkanie dwóch drużyn z tego samego miasta w ramach jednego turnieju, w którym uczestniczą też drużyny z innych miast.


Pytanie: czy spotkanie Wisły z Legia było rodzajem angielskiej gonitwy koni? A jeśli nie, to jakie inne miasta, oprócz Polski, wystawiły swoje drużyny w turnieju?

niedziela, 28 października 2007

Zadziwienie językowe

Za mną, przed koncertem, pani ze śląskim akcentem:
-- Phi! Zobacz, dyrygent nazywo się konduktor!

Mniej znaczy więcej

Oglądam twarz. Twarz przesłoniętą przez opaskę na oczach. Wydawałoby się, że widzę mniej. Ale nie -- widzę więcej, bo nie patrząc na oczy patrzę na usta, policzki, szyję, czoło. Nie widząc przesłoniętych oczu dostrzegam to, co zwykle przesłaniają sobą oczy.

sobota, 27 października 2007

Rozpoznać samego siebie

Przeczytałem i skomentowałem. A potem doczekałem się recenzji mojego komentarza.
Gdy ją przeczytałem złapałem się za głowę -- przecież to nie o mnie! To o autorze, którego czytałem parę lat temu!
Ale to było o mnie. Streszczenie było trafne. Ale dopiero dzięki streszczeniu zrozumiałem, że stałem się dziedzicem kiedyś wyczytanej myśli...

piątek, 26 października 2007

Szary

Te przetargi to straszny problem. Kiedyś musieliśmy unieważnić przetarg, ponieważ dostaliśmy czarne klawiatury. Były dobre, tanie, ale czarne! Przecież to zupełnie oczywiste, że jak się kupuje klawiaturę to jest ona szara! Okazało się jednak, że musimy unieważnić przetarg i wyraźnie zaznaczyć, że oczekujemy klawiatur szarych.

Sen: Il Duomo

Miałem jakieś dwie sprawy do załatwienia w Krakowie. Wracałem z jakiegoś hotelu na przedmieściach, gdzie już nie pamiętam co miałem zrobić. Jedną ze swoich spraw kończyłem o 6-tej rano, więc wsiadłem do autobusu o 7:30 odchodzącego sprzed krakowskiego „Il Duomo” (*). I gdy tak jechałem skończyłem drugą sprawę – o 8-ej rano, więc jadąc autobusem do domu podszedłem pod „Il Duomo”, bo w końcu już wiedziałem gdzie to jest i także wsiadłem do autobusu, tyle że o 8:15, który (że czasu było mniej) był bardziej pełny. I w ten sposób jechałem jednocześnie dwoma autobusami z Krakowa.

---
*) "Il Duomo", którego nie ma w Krakowie, przyśniło mi się jako barokowy kościół, może trochę taki jak krakowski Kościół pw. śś. Piotra i Pawła.

Sen: świat na opak

– Za chwilę zobaczą państwo mało znany film wybitnego szwedzkiego reżysera „Świat na opak”.
Oglądamy film familijny. Dzieci, rodzice i pies przechodzą przez dziurę w studni, a potem już bawią się w świecie na opak, który mieści się w ich ogrodzie, a w którym nie obowiązują prawa fizyki – można latać, można chodzić po gałęziach drzewa, jakby grawitacja działała na opak – słowem świetnie się bawią.
Ale oto kończy się popołudnie i radośni: pies, dzieci i rodzice wracają do dziury w studni, by wrócić do normalnego świata. Wraca chłopiec, wraca dziewczynka, wraca pies, wraca mama – ale ojciec nie. Gdy chce wejść w dziurę, wciąż uderza o nią jak o pancerną szybę. Zaniepokojone dzieci wołają do taty i przechodzą to na jedną, to na drugą stronę – ale tata nie może. Zostaje zamknięty w świecie na opak i nie może powrócić, a przecież jutro czeka go praca. Matka mówi:
– Cóż, przynajmniej będziemy ci przynosić coś do jedzenia!

PS.
Ten sen był najzupełniej spontaniczny i nie był żadną celową alegorią ostatnich dwóch lat w Polsce.

czwartek, 25 października 2007

Pytanie

-- O co chodzi w tym pytaniu?
-- W pytaniu chodzi o to, że ktoś nie jest jeszcze gotowy i chce, nas zająć, by dostać więcej czasu.

środa, 24 października 2007

Delfina Potoka

Tak brzmi imię i nazwisko wielkiej miłości Chopina po angielsku. (Świadkiem: moje uszy. A i tak dobrze, że to słowo odważyli się Anglicy wymówić...)

Gardło

Rozbolało mnie gardło.
Bolało średnio, ale potem zacząłem słuchać muzyki. I to nie symfonicznej jakiejś, albo kameralnych kwartetów, ale muzyki oratoryjnej.
Każdy kto słuchał z zaangażowaniem wie, że od tego gardło może boleć tylko bardziej...

wtorek, 23 października 2007

Zmieniam stopkę

Miałem taką stopkę:

--------
Poglądy Pizarra
Cechowałą niewzruszona wiarra
W to, że wycięcie w pień nie podlega naganie,
Jeśli wycinanymi w pień są miejscowi poganie.

Edmund Clerihew Bentley

Ale w opowiedzi dowiedziałem się, że:

Po pierwsze, w podboju Peru głowną rolę odegrało trzech Pizarrów: Francesco (o którego zapewne chodzi bo jest najbardziej znany) i dwaj jego pół-bracia Gonzalo i Hernando. Prawdą jest że wszyscy trzej nie przejmowali się "wycinaniem w pień" pogańskich Indian ale nie lepiej traktowali zarówno ochrzczonych Indian jak i Hiszpańskich katolików (i własnych towarzyszy).

Teraz mam następującą stopkę:

-------------
Dante Alighieri
Wydał sporo grosza na likiery,
Zanim mmu się w żołądku rozwinęła zgaga tak wściekła,
Że dało mu to natchnienie do napisania „Piekła”.

Edmund Clerihew Bentley

I uprzedzające pytanie: czy wiecie coś o alkoholowych zamiłowaniach Dantego, czy ten clerihow też jest historycznie nieścisły? Pytam, żeby nie dać plamy...

PS. Znajomy, który mnie poprawił nie dość że ma znakomitą wiedzę to i poczucie humoru. Ale i tak czuję się poprawiony...

poniedziałek, 22 października 2007

Co słyszysz?

Co słyszysz gdy słuchasz słowika? Miłosną pieśń? A może żałobny tren?

Jeśli jesteś Grekiem starożytnym, słyszysz tren.
Jeśli średniowiecznym studentem, bądź współczesnym człowiekiem: miłosną pieśń.
I rozpoznajesz co słyszysz absolutnie spontanicznie...

niedziela, 21 października 2007

List pasterski

Dotychczas myślałem, że listy pasterskie piszą biskupi. A oto okazało się, że nie tylko -- dzisiaj wysłuchałem listu pasterskiego Miejskiej Komendy Policji. Choć listy był długawy i niepotrzebnie szczegółowy (co wywołało sapanie i prychanie mojego sąsiada), to jednak muszę przyznać policjantom stylistyczną wyższość nad biskupami. Może w przyszłości pisaliby te listy nie obok, a zamiast episkopatu?

sobota, 20 października 2007

Polityczny Word

Word łamie mi ciszę wyborczą.
Robię literówkę w słowie "religia", a on mi poprawia pierwszą literę na dużą i pcha przed oczy nazwisko jednego z ministrów, firmującego jedną z partii. Wszystko to w czasie ciszy wyborczej...

Maski

Zrywamy światu maski z twarzy.
Maska za maską. Powoli zrywamy. Między jedną a drugą zerwaną mijają miesiące i lata.
Ale zrywamy. Zrywamy bo chcemy stanąć z nim twarzą w twarz, a nie tak jak stoimy: twarzą przed obcą maskę bez wyrazu.
Gdy chcemy opisać świat, oddać jego istotę, to opisujemy tylko tę maskę, którą widzimy i te, które zdarliśmy wcześniej, o ile ich jeszcze nie zapomnieliśmy.
I nasz portret pamięciowy świata nie zgadza się z portretem pamięciowym bliźniego naszego. Mylimy się o maskę, dwie, trzy? W tę, albo w drugą stronę. Alby my widzieliśmy więcej, albo on. Nikt nie widział prawdy, ale gdyby choć znaleźć wspólną ułudę, iluzję, bliźni byłby bliższy. Bo stąpając wzrokiem po powierzchni masek, nie dostrzegamy rzeczywistości, wciąż jej pragnąc i gubimy swego bliźniego.

piątek, 19 października 2007

Big Brother

Ostatnie godziny w pokoju zwierzeń. Już w niedzielę widzowie zadecydują w głosowaniu, kto opuści sejm.

czwartek, 18 października 2007

Najtrudniej zrobić 'coś'

-- Wiesz, trzeba zrobić coś na piątek.
-- Wiem!


A teraz myślę i głowię się o jakie 'coś' chodziło. Najtrudniej jest zrobić 'coś', choć przecież 'coś' się wydaje takie proste! Ale nie! W praktyce łatwiej zrobić program, zdjęcie, model, obiad, szafkę, porządek, niż owo 'coś'. Bo w 'coś' najtrudniejsze jest zrozumienie, co to ma być.

środa, 17 października 2007

Badacz

Badacz długo i pracowicie analizował wyniki. Pomiary wpisywał na stronach parzystych i nieparzystych, na każdej w czterech kolumnach. Analizował przypadki, sprawdzał i weryfikował.

Aż w końcu udało mu się -- odkrył regułę! Na trzeciej i czwartej kolumnie stron parzystych dane były dziwnie podobne. Przeanalizował ten przypadek bliżej: tak, zanieczyszczony papier źle przyjmował atrament, tworząc kolejne kleksy.

wtorek, 16 października 2007

Rozmowy informatyczne, albo definicje

-- Co to jest 'h'?
-- 'H' to jest nasze 'i'.


-- Jak transponować macierz?
-- Użyj pojedynczego średnika.
-- Czego?
-- No '!

Strategia

Strategia X, by wybrać jego ofertę -- gadać tak długo, aż klient jej nie wybierze. Jeśli nawet nie będzie chciał tego produktu, to nie będzie miał wyjścia -- znudzi go samo gadanie i kupi, by uniknąć wysłuchiwania go w przyszłości.

(Powiecie, że można akwizytora wyrzucić? Otóż nie tego, nie w tym przypadku. Mamy obowiązek go słuchać i grzecznie odpowiadać na pytania.)

poniedziałek, 15 października 2007

Eksplozja

Zjeżdżaliśmy w dół. Miałem obawy i wątpliwości, ale on władczym tonem twierdził, że to jedyna okazja, bo kto na własne oczy oglądał eksplozję nuklearną? Wyrobisko jest duże – wszystko zobaczymy z bezpiecznej odległości.

Inny uciekali w przeciwną stronę – syreny alarmowe wyły. Ale my byliśmy coraz bliżej celu. Było widać wyrobisko i zobaczyłem wskazany ręką ładunek.

Nastąpiła eksplozja. Wszystko się zatrzęsło i zadrżało. A przede wszystkim ten blask – oślepiający. Ale żyliśmy. Wciąż jeszcze żyliśmy. Powoli zaczęliśmy wracać. Ale czy już jesteśmy bezpieczni?

niedziela, 14 października 2007

Wyznania kata

Daję do myślenia. Obsługując gilotynę sprawiam, że delikwent musi ruszyć głową.

sobota, 13 października 2007

Dewiacja

Najbardziej podniecającą pornografią jest wpatrywanie się w stan importu pliku...

piątek, 12 października 2007

Matematyka konkretna

[...] i reszta -- ona powinna być w pewnym sensie -- mała.

[...] ta macierz była uczciwa -- czyli udało się otrzymać wyniki.

czwartek, 11 października 2007

Sen skromny, albo i nie...

Miałem odwiedzić dawnego, licealnego znajomego. Zrobił karierę, dorobił się. I to bardzo. Jego dom miał wielkość i wdzięk supermarketu. Nie od razu miał dla nas czas, choć sam zapraszał. Ale w końcu przyjął nas przy stoliku i postawił coś do jedzenia. Rozmowa się nawet układała. Tyle, że przyszła jakaś kobieta, a on ją zastrzelił i wtedy ktoś zadzwonił po policję. Policja przyjechała i zaczęła przeszukiwać dom. Odnalazła przy tym kilka kolejnych ciał.

Postanowiliśmy wyjść z domu. Właściwie to wyjechać – wsiedliśmy do samochodu, ale przejechać było ciężko – z przeciwka jechała na sygnale francuska straż pożarna. Powiedzieli nam, że się spieszą, bo Amerykanie mają jakieś problemy w bazie nuklearnej i może być źle.

I rzeczywiście było, bo po chwili horyzont zaczął rozbłyskiwać blaskiem termojądrowych eksplozji. Zrozumiałem, że to koniec świata.

środa, 10 października 2007

Mijanka

Wychodzę i spotykam TC:
Ja: Do widzenia!
TC: Dzień dobry!
Ja: Dzień dobry!
TC: Do widzenia!

Patriotyzm niejedno ma imię

Już wątpiłem, czy Polacy to rzeczywiście patrioci.
Ale usłyszałem, że sąsiad gwiżdże naprawiając samochód.
Przestałem wątpić - on gwizdał Rotę.

wtorek, 9 października 2007

Przerwa na milczenie

Postanowiłem wykorzystać daną mi okazję do pomilczenia.

poniedziałek, 8 października 2007

Dziwne

Siedzi to to, dziwne takie. Wygląda jak litera 'T' na czterech łapkach. Jak to to lata? Przecież kreska z literki to nie skrzydła. A może to to nie lata? Może to nowy gatunek owada, który maskuje się udając duże litery alfabetu łacińskiego?

niedziela, 7 października 2007

Malarz słów

-- Może by pan też nam pomógł?
-- Ja?
-- Tak, proszę, oto pędzel.
-- Ale proszę pana, ja nie jestem malarzem. I jeszcze odmalowywać zabytkowe rzeźby z ołtarza?
-- Nie trzeba być malarzem -- wystarczą dobre chęci. Tu jest wszystko wyjaśnione, co i jak. Trzeba tylko tą farbą pomalować odtąd dotąd. Inni turyści też nam tak pomagają, widzi pan?

Widziałem. Wziąłem do ręki pędzel i probowałem malować. Tyle, że jakoś farba nie pokrywała całej pomalowanej przeze mnie powierzchni. Podszedł pan-obsługujący:
-- Co pan robi?
-- Sam pan widzi -- maluję i maluję, a nie wychodzi.
-- Może są jakieś pęknięcia? Hm... nie widzę.

I odszedł, by powrócić z czymś w ręku po chwili.
-- A może pan spróbuje malować na tym?
Wziąłem przedmiot i zacząłem mazać go pędzlem. Zamiast plam farby zaczęły się pokazywać litery i jakieś dziwne przesłanie.
-- Jak pan to robi?! -- zdziwił się pan z obsługi. -- Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Co to za słowa?
...
Sprawa się rozniosła. A ja wciąż maczałem pędzel w farbie i pokrywałem powierzchnie tajemniczym przesłaniem, które nie wiem skąd pochodziło, choć coś słyszałem jak teologowie mówili o posłaniu od Boga.

sobota, 6 października 2007

Ciężka dola anioła stróża

-- Aniołku ty mój, skąd masz to podbite oko?
-- Bo się pobiłem z aniołem stróżem Anki.
-- Pobiliście się?
-- Widzisz, ja strzegę Zdziśka, a dla Zdziśka największym dobrem jest ożenienie się z Anką, co by go odciągnęło od alkoholu. Ale anioł stróż Anki na to nie pozwala, bo to dla niej byłoby nieszczęście... I jak tu wszystkim dogodzić?

piątek, 5 października 2007

Obojętność

Dostałem wiadomość, którą przyjąłem obojętnie. I nie potrafiłem odpowiedzieć. Bo czy jest emotikonka przedstawiająca obojętność? Chyba nie – w końcu opisują one emocje, a nie ich brak. Ale czy brak emocji nie jest przypadkiem formą emocji?

Za oknem śnieg

Za oknem śnieg pada, śnieg pada styropianowy.

Legalna muzyka

W pracy słucham prywatnej płyty.
Słuchanie podnosi moją wydajność, izolując mnie od utrudniających skupienie dźwięków.
Czyli muzyka, której słucham, przynosi komercyjny zysk memu pracodawcy.
Ergo: nie wykorzystuję jej dla celów prywatnych. Powinienem chyba wykupić specjalną licencję, gdyż bez niej moje działania są nielegalne... Albo może powinien to zrobić pracodawca?

czwartek, 4 października 2007

Po Transitus

„[...] niektórzy dodadzą, że to patron ekologów. Zrobią to ci bardziej wyemancypowani.” - powiedział ksiądz ceniony za wiedzę i inteligencję.

Kopaliński pisze:

emancypować (się).
Etym. - łac. emancipatio 'uwolnienie syna spod władzy ojca' od emancipare 'oswobodzić; uwolnić'; e- zob. eks-; mancipare 'sprzedać; pozbyć się' od manceps 'kupujący, poręczyciel'; man- od manus, zob. manuał; -ceps od capere, zob. antycypacja.


Czyżby o ekologii wiedzą tylko wyzwoleni z okowów niewiedzy?

środa, 3 października 2007

Zacięta płyta

Płyta się zacina. Czasem. Zwłaszcza ta czarna, gramofonowa. Ale i kompaktom się trafia.
Ale żeby się zacięła muzyka w głowie? Owszem, nie ma przeskoku. Ale jest wciąż to samo – krótki motyw grany przez fortepian z towarzyszeniem orkiestry. Ciągle i ciągle.

Purcell odczarowany?

Purcell był u mnie wyklęty. Wystarczyło się nieszczęśliwie zakochać z „If love’s a sweet passion” nuconym w pamięci.

I oto wkładam nową płytę do odtwarzacza – nomen omen zatytułowaną „Victorious Love” – Purcella śpiewa Carolyne Sampson. Słuchałem „O solitude”, słuchałem wielu innych rzeczy, słuchałem nawet „If love’s a sweet passion”, bez złych wspomnień. Ba! Słuchałem z przyjemnością! Czyżby Purcell odczarowany?

wtorek, 2 października 2007

Verdi vs przeziębienie

We wczorajszej bitwie, vel debacie, Verdi brał się za bary z przeziębieniem. Verdi, czyli Goliat, zawodnik wagi ciężkiej, atakował Dies Irae przez uszy, a przeziębienie: skromne, małe, chuchro takie, syneczek Jessego niedożywiony, napinało dekoncentrację i podnosiło temperaturę.

Dawid pokonał Goliata po 63 minutach pojedynku...

poniedziałek, 1 października 2007

Kartki

Wypisano ogłoszenie: żadnych kartek. Kontroler wejdzie i sprawdzi.

Kontroler wchodzi i sprawdza pytaniem: - Ile jest? A ja bez kartki. Biegnę po kartkę, potem po coś do pisania. Potem przenotować na kartkę i do kontrolera.

Dopadam drzwi i dyktuję, a kontroler notuje i uprzejmie pyta, co to za dieta, że chudnę.